niedziela, 23 marca 2014

Sex at the Big City

Nowe......świeżo rozpakowane....... będziemy oglądać ♥





Że też nikt na to nie wpadł…


No więc, dzisiaj wieczorem zostałam zaproszona na spontaniczną imprezę. Sms od przyjaciółki: „Hej, jesteśmy u mnie, ja, Kasia, Maciek, wpadaj, weź może Marcina”. Impreza odbywała się niedaleko miejsca w którym byłam, na jednej z głównych żoliborskich ulic, więc, nie zważając na fragment o Marcinie, który jest zaledwie moim kumplem, w dodatku mieszkającym pod Warszawą i niemożliwym do ściągnięcia, odpisałam „jasne, już jadę”. Szybki skok do Żabki, jakieś drinki i po 20 minutach byłam, gdzie być powinnam- w opuszczonej na weekend kawalerce brata kolegi. Jeden drobny szkopuł- byliśmy w siódemkę. Zrozumiałam, dlaczego miałam zabrać Marcina: na wstępie dowiedziałam się po prostu: „no cóż, kochanie, nie powiedziałam ci, że będą same pary, ale cóż, może jakoś wytrzymasz”. Jako że za towarzyszkę miałam pełną butelkę wysokoprocentowego trunku, jasne, wytrzymałam. Gorzej było, gdy trunek ten dostawał się w ręce niepowołane, tzn. inne niż moje- alkohol natychmiast wywoływał najmniej pożądane z reakcji: przytulanie, memłanie uszek, pieszczenie się: „oj, kochanieńkie moje, śśśśliczne moje”. Alkohol skutecznie wygrzebywał pokłady tajonej w codziennej rutynie miłośności, która dla osoby niewygodnie pojedynczej bywała nie do zniesienia. Czułe próby znalezienia mi właściwego miejsca, czynione przez przyjaciółkę niewiele pomagały: „chcesz być moją parą? będę twoją parą”, wypowiadane przez przysuwającą się do mnie, uroczą, niebieskooką blondynkę, dzwonią mi w uszach do tej pory.


Pójdzie banał, ale to ważny banał: kiedy wracałam w środku nocy chłodnymi ulicami Żoliborza I couldn’t help but wonder: 
do you have to be with someone to really be someone?




sobota, 15 marca 2014

- Krata i Garnitur -





Heat - H&M  //  Jacket - Zara  // Shirt - Retro // Pants - Kantrie // Shoes - Kazar // Bag - Mango


sobota, 8 marca 2014